KULISY SZOŁBIZNESU Duet i ich Menadżer z piekła rodem

Dzisiejszych bohaterów nazwiemy Duet, choć wcale duetem nie są, ale w wywiadzie, którego kiedyś mi udzielili występowali we dwóch. Mieli wspólnego Menadżera i brali udział we wspólnym projekcie. Nie powiem, że sprawili problemy do kwadratu, bo Królem Dramatu, był właśnie ich menadżer. Siadamy wygodnie, bierzemy kawkę i zaglądamy w kulisy szołbiznesu.

fot. pixabay/free-photos
Jedną rzecz chciałabym Wam wyjaśnić, większość gwiazd ma jakiegoś menadżera, który gwiazdę reprezentuje. Teoretycznie chodzi o to, żeby tę pracę usprawnić, bo zwykle jest to osoba, której gwiazda ufa i która zna się na pracy w mediach. Z założenia jest więc pomostem od świata artystycznego do wyrobniczego. Czasem jednak bywa tak, że menadżer sam poczuje się gwiazdą. Jednak nie bardzo idzie mu błyszczenie, bo jest raczej satelitą, jak księżyc. Bez gwiazdy jest "nieoświecony", żeby tego blasku nie stracić musi pokazać, że jest potrzebny.

Spotkanie było długo dogrywane, bo Duet był zapracowany. W końcu się udało, popędziłam więc na przedmieścia do studia nagraniowego i cierpliwie czekałam. Usiadłam na skórzanej kanapie, wśród czekających na nich piszczących fanek i łowców autografów. Nagranie się przedłużało, kawa mi się skończyła, kiedy zadzwonił mój telefon. Odebrałam go, ale nikt się nie odezwał. Podszedł do mnie Menadżer, chwycił za łokieć (namierzył mnie po dzwonku telefonu) i wyciągnął z tłumu.

- Są tam - skinieniem głowy wskazał antresolę - będą czekali na Ciebie w garderobie. - Jego ostatnie słowo zagłuszył pisk. Przeraźliwie głośny pisk. Nawet nie będę próbowała sobie wyobrażać, jaki hałas generowały mdlejące fanki Beatlesów, skoro Duet, który próbował niezauważony przemknąć do garderoby wywołał taki szał.

Wsiadłam do windy i pojechałam na górę. Dwóch młodych sympatycznych i inteligentnych chłopaków czekało na mnie. Rozmowa przebiegła miło, czułam się trochę jak ze starymi znajomymi. Duet uznał, że w zasadzie co powiedzieli to wiedzą, resztą zajmie się Menadżer, oni nie muszą niczego autoryzować. Wydawało mi się, że w zasadzie mam gotowy materiał.

Wywiad spisałam najszybciej, jak tylko mogłam, tradycyjnie zostawiając około 500 znaków na "wycinki" w autoryzacji. Pan menadżer odesłał tekst dość szybko w zasadzie bez zmian z prośbą, żeby już w niego nie ingerować. Przypomniała mu wtedy, że oczywiście nie będzie żadnej ingerencji w autoryzowany tekst, poza normalną redakcją i korektą. Wydawało mi się to logiczne.

Każdy, kto pracuje w tym biznesie ma świadomość, że ani w telewizji nic nie dzieje się spontanicznie, ani tekst w gazecie nie idzie spod palca do druku. Droga wywiadu jest mniej więcej taka: autor spisuje rozmowę, dokonuje wstępnej redakcji i wysyła do autoryzacji gwieździe lub jej menadżerowi, tekst wraca z poprawkami i zaczyna się praca nad nim w redakcji. W tej akurat było tak, że tekst wklejało się na gotową rozkładówkę, docinało się tak, żeby mieścił się w przeznaczonym na niego miejscu, co się dało z tych wyciętych fragmentów wykorzystywało się do podpisania zdjęć. Gotowa strona była czytana przez zastępcę szefa, znów nanoszenie poprawek, literówki, przecinki, czasem mały przewrót gramatyczny. Potem czytał wiceszef numer dwa, znów poprawki, szef, korekta i do druku. Najmniej szczęśliwa opcja to ta, kiedy gwiazda chce zobaczyć gotową rozkładówkę. Na to nikt nie ma ochoty, bo zawsze się znajdzie taki, co czuje, że coś trzeba zmienić, nawet jak jest wszystko super.

Menadżer oczywiście rozkładówkę chciał zobaczyć. Szef wyjątkowo wyraził zgodę i... rozpętało się piekło. Niekończące się maile i telefony, nie podobało się nic. Żądał natychmiastowego przywrócenia wersji roboczej, bo po redakcji podobało mu się znacznie mniej. Skoro już zobaczył zdjęcia to do nich też się przyczepił. Chodziło o to, że na jednej z fotografii Duet został wycięty z tła, to tak zwana szparówka, standardowe działanie, jednak w jego oczach bardzo złe. Doszło do tego, że Menadżer przestał słuchać, zaczął za to wrzeszczeć i grozić. Powoli miałam go dość, bo choć podchodzę do pracy na chłodno to po dwudziestym tłumaczeniu tego samego (zmiany były bardzo kosmetyczne) chciało mi się wyć.

W końcu zlitował się nade mną mój przełożony, zabronił mi odbierać telefon. To on miał teraz rozmawiać z Menadżerem. W toku ich męskich dyskusji okazało się, że Menadżer nawet nie miał zamiaru pokazywać strony Duetowi. Przeczołgał mnie tak, dla własnego "widzimisię".  Mój ówczesny szef uznał, że nawet rozumie ochronę interesów podopiecznych, ale raz, że nie ma czego chronić, bo nic nie zostało naruszone, natomiast on nie pozwoli, żeby na dziennikarkę wrzeszczeć i jeśli sytuacja się powtórzy, to on podejmie kroki prawne za nękanie,m

Ostatecznie zapadła decyzja, że już nikt z panem rozmawiać nie będzie. Wywiad dotyczył wyłącznie tematów zawodowych, więc zostanie wydrukowany.

Tak się stało, czekaliśmy na dym, dymu nie było, była za to okładka na fan page duetu z informacją, że to jedyny tak szczery wywiad w tym sezonie, Do mnie dotarł natomiast SMS od Menadżera o treści. "Nie jest tak źle. Pozdrawiam".

7 komentarzy:

  1. Życie dziennikarza... Dość spory okres mojego życia to romanse z gazetami więc poczułam klimat i z przyjemnością przeczytałam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAa praca z ludźmi bywa trudna. A praca w szołbiznesie obawiam się, że bywa wyjątkowo upierdliwa?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no, abstrakcja wkurzyc można sie na samo czytanie o takim czymś, przeżyć jeszcze gorzej. Dobrze że piszesz bo inni moga sobie wyobrazić jak wyglądają takie sprawy od lewej strony

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem nie wiadomo czy płakać czy się śmiać;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach te relacje z ludźmi, niejednokrotnie wychodziłam z siebie, aby sprostać im, a tak naprawdę wszystko zależy od charakteru danej osoby, jednak tam gdzie chodzi o publicity dzieją się cuda. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ehh... I znowu muszę pisać komentarz, bo mnie z internetów wywaliło. -,-
    Niektórzy ludzie sami nie wiedzą jak się zachować, a ta wiadomość na końcu jest po prostu rozwalająca. Z drugiej strony ciekawa jestem co to za duet.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tego co się słyszy i widzi musi to być prawdą!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger