Pozwól dziecku! Czyli, jak nauczyć potomnych samodzielności

W niedzielę wybraliśmy się z chłopakami do babci na obiad. Żywiciel pracował, więc zapakowałam dzieci i ruszyliśmy zaraz po śniadaniu. Babcia tradycyjnie chciała, żeby wszystko było świeżutkie, więc nie gotowała wcześniej. Ruszyliśmy z Zetem z pomocą.


Matka Żywicielka
Zet zobaczywszy wielki nóż chwycił pora i zaczął go szatkować, poprosił o złożenie robota, starł rzepę na surówkę, pokroił paprykę, generalnie bawił się świetnie i realnie pomógł. Pamiętajcie, że mówimy o dziecku, które ma problemy z jedzeniem i jeszcze niedawno nawet nie wszedłby do tej kuchni z powodu zapachów, które się w niej unosiły. Myślę, że doczekam też dnia, w którym nie tylko spróbuje zrobić jedzenie, ale nawet zje je ze smakiem. Tak się już stało np z sernikiem. Kiedyś nie chciał nawet na niego patrzeć, dziś wystraszy wyjąć mu składniki, przepis na kartce i cierpliwie oczekiwać na efekt.

Dzieci i noże


Ku przerażeniu mojej mamy, Zet całkiem sprawnie radzi sobie z dużym nożem, zapatrzony jak w obrazek w Jamiego Olivera i Karola Okrasę próbuje siekać z coraz lepszym skutkiem. Ted jeszcze aż tak nie wymachuje ostrym nożem, ale daje radę pokroić nim pieczarki czy boczek na pizzę. Pomagają chętnie i umieją sporo z czego jestem bardzo dumna. Takie angażowanie dzieci ma wiele plusów. Zamiast przeganiać człowieka, bo gotujesz i nie masz dla niego czasu siadacie sobie razem i kroicie produkty radośnie przy tym gadając. Dziecko uczy się nie tylko rodzinnych przepisów, ale też rozwija motorykę obsługując nóż, tarkę, blender, itd. Oczywiście roczniakowi nie dałabym takiej kosy, ale półtoraroczne dziecko spokojnie może dostać pieczarkę czy jajko na twardo i plastikowy nóż, niech podgląda, uczestniczy i uczy się.

Nie będę mówiła Wam, że dziecko będzie chętniej jadło, bo na naszym przykładzie możecie podziwiać, że nie zawsze to działa. Ted owszem, jak kroi to próbuje, Zet - nigdy. Myślę, że również poniekąd dzięki takiemu zaangażowaniu w codzienne czynności Teodor bardzo szybko przestał bałaganić przy jedzeniu, mając rok świetnie sobie radził ze zjedzeniem makaronu z sosem, bez rozwalania dookoła, półtoraroczny Teodor zjadał samodzielnie zupę i ani przebieranie go ani malowanie pokoju nie było potem  potrzebne.

Shopping time!


Podczas gdy wiele moich koleżanek przedstawia zakupy z dziećmi jako największą rzeźnię na świecie, bo dzieci biegają po sklepie każde w swoją stronę i żądają zakupu słodyczy i zabawek, ja lubię zakupy z moim stadem. To znaczy nie cierpię sklepów jako takich, kolejek, tego, że wiecznie coś przekładają, ale ponieważ muszę do sklepu czasem iść wolę to robić z chłopakami. Tak jest szybciej. - Zet przynieś majonez, Ted spakuj pięć pomidorów i dwie cytryny, Zet skocz po masło, itd. Są tak zajęci powierzonymi im obowiązkami,  że nie mają czasu na bezmyślne bieganie.

Zwykle takie zakupy trafiają na jakiś miły komentarz typu, jejku, jacy pomocni, zaradni, itd, zwłaszcza, że Ted nie dosięgając do jakiegoś produktu prosi innych klientów o pomoc. Radzą sobie z topografią naszych ulubionych sklepów, nie mają problemu z proszeniem o pomoc i... wiedzą, że zakupy to nasz wspólny obowiązek. Chodząc po sklepie często pytają, mamo, a mamy jeszcze miód? Wziąć masło?

Z praniem bywa różnie


Tu zdecydowanie lepszy jest Żywiciel. Ja mam syndrom wyręczania ich przy składaniu i roznoszeniu ubrań do szaf. Mam w tym swój ukryty cel, ale o tym innym razem. W każdym razie Michał zdejmując rzeczy z suszarki totalnie nie ma pojęcia do kogo należą, składa koszulki woła robale i każe im zabrać swoje rzeczy, Chłopaki składają też bieliznę i roznoszą ją do właściwych szuflad. Kiedy wyjeżdżamy na weekend mówię dzieciom ile sztuk czego mają wziąć i ogarniają to sami. Przyjemnie słucha się, jak ludzie zachwycają się ich samodzielnością. Spróbujcie ze swoimi dziećmi to się uda!


Jasne dzieci zrobią wiele rzeczy wolniej niż Ty, pewnie zrobią większy bałagan, ba może nawet ta zupa nie będzie przyprawiona jak lubisz, a majonez zamiast winiary będziesz jeść kielecki, bo miał ładniejsze opakowanie. Ale powiedz, co z tego? Czy naprawdę nie dasz rady zjeść trochę przesolonej zupy? Czy nie możesz wstać 10 minut wcześniej, żeby on sam założył te buty? Czyż nie żyje się łatwiej, kiedy nie musisz wszystkiego za wszystkich robić? Poza tym znasz kogoś, kto urodził się i wszystko już umiał? Bez ćwiczenia, próbowania, upadania i podnoszenia się? Nie da się. "Misiu, pozwól dziecku" jak mawia Masza. Poza tym zobaczcie, jak przyjemnie patrzy się, jak obiad robi się sam :)








10 komentarzy:

  1. O to właśnie chodzi, bardzo dobrze napisane. Zuzia akurat jest fanką koszenia trawy, mycia okien, zmywania podłóg i rozwieszania prania, ale wspólne robienie obiadu też jest ok o ile to ja jej pomagam a nie odwrotnie 😉.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nasz ma dopiero 2,5 roku, więc noża do krojenia przy gotowaniu niedostanie. Ale przy stole,na przykład do paróweczki to nóż z ząbkami to obowiązkowe uzbrojenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamietam jak nam córka zemdlała kiedy przecieła sie nożem robiąc ozdoby choinkowe:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale super pomocnik, ja pozwalam równeiż mojej corece na pomoc

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozwalam, nawet często. Przez to weekendy mam rano spokojne, bo dzieci same sobie śniadanie robią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze też sobie robią, próbujemy im rozszerzyć działalność, żeby nam robili, ale nie chcą ;)

      Usuń
  6. Jak ja się cieszę, że nie jestem sama :) Mój ma 2,5 roku i od ponad roku jest mocno pomocny. Karmi psa, ma drewniany nóż taki do masła i jak gotuję to on też kroi, odkłada sztućce i talerze na miejsce po zmywaniu (i doskonale wie gdzie co leży), zanosi pranie do pralki, nie mówiąc już o sprzątaniu zabawek. Ale przykład zawsze idzie z góry, u nas to normalne że takie rzeczy robią wszyscy w domu więc dla Młodego też to jest normalne. Wręcz jest wściekły jak coś się dzieje bez jego udziału.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta ilustracja jest super! I faktycznie tak jest. Dzieci wręczane wyrastają na niesamodzielne albo przestraszone tym, że jako dorośli mogliby coś zrobić, na czym się jeszcze nie znają.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli tylko mam czas, to pozwalam na samodzielność w kuchni. Inne prace domowe zawsze wykonujemy razem:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne podejście. Podpisuję się pod tym rękami i nogami.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger